á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Jak łatwo się można domyślić, ta pozycja opowiada o życiu na Ziemi w 2049 roku. W tamtym czasie wszystko jest inny. Ludzie są inni, technika, sposób życia… Marzeniem większości społeczeństwa jest przeprowadzka to Ketry A - wielkiego skupiska wieżowców. (...) Ludzie mieszkający w Ketrze B uważają, że tamto miejsce jest rajem na ziemi, spełnieniem ich wszystkich marzeń. Według ogólnej propagandy ludzie tam są szczęśliwsi, wszyscy mają pracę, w której się realizują, nie mają żadnych problemów, a technika jest znacznie rozwinięta.
Jednym z mieszkańców Ketry A jest Robert Welkin. Mężczyzna mieszka w wieżowcach od momentu ich wybudowania, a jego ojciec był jednych z konstruktorów. Rodzice Roberta są rozwiedzeni, a chłopak ma prawo mieszkać w wieżowcu tylko dlatego, że ich rozwód nastąpił już po wybudowaniu wieżowców. Jego ojciec nigdy nie zdecydował się, aby tam zamieszkać, jednak matka mężczyzny zawsze przypominała mu o dacie rozwodu i traktowała ten fakt jako gwarancję ich spokojnego życia.
Pewnego dnia do mieszkania Welkina wchodzą służby specjalne, aresztują mężczyznę, oskarżają o to, że jest w Ketrze A nielegalnie i w pokazowym procesie skazują go na wygnanie. Jak Robert poradzi sobie z tą sytuacją? Czy terapeutka Almeida jest w stanie mu pomóc? I czego chce od niego przebojowy Leonard Constantine?
Niestety bohaterowie mnie nie zaskoczyli. Tak jak w poprzedniej pozycji należącej do tego gatunku, którą czytałam tak i tutaj byli oni dość podobni. Robert nie pasował do otoczenia, a reszta była schematyczna i podporządkowana panującym regułom. Ludzie albo nie przejmowali się niczym tylko skupiali się na pracy i rozrywce albo żyli marzeniem o lepszym świecie, czyli o Ketrze A. Pod względem postaci autor mnie nie zaskoczył. Tylko Leo i Jahred mieli sobie “to coś”. A Welkin dopiero przy nich stał się ciekawą postacią.
Pan Cichowski miał całkiem ciekawy pomysł na fabułę. Niestety, wielu autorów tworzy dość podobne wizje przyszłości, opartej na analogicznych zasadach. Dlatego sądzę, że pisząc taką książkę trzeba wszystko przemyśleć bardzo szczegółowo i wprowadzić do fabuły coś, co zaskoczy czytelnika i wyróżni pozycje. Niestety, tutaj tego nie znalazłam. Jedyne co wyróżniało “2049” to wplecenie w nią fragmentów podręcznika, który słuchał Robert, a który opowiadał o Ketrze, jej wyglądzie, historii i zasadach, które tam panują. Dzięki temu mogłam lepiej poznać świat stworzony przez pana Cichowskiego.
Język zastosowany w książce jest różnorodny. Chwilami sztywny i wywołujący ziewanie innym razem jest dynamiczny i wulgarny. Język podkreślał akcję, dostosowywał się do wydarzeń, nadawał dynamizm i pozwalał wczuć się w historię. Co ciekawe często ta sztywność przeplatała się w wypowiedziach z językiem potocznym i wulgarnym. Muszę przyznać, że “brzmiało” to bardzo naturalnie. Zaskoczyło mnie to, ale też ucieszyło. Język użyty w książce i sposób łączenia sposobów mówienia, które pozornie się wykluczają, ukazuje spory talent autora.
W książce Cichowskiego ważną rolę odgrywa dualizm. Świat i natura ludzka zostały podzielone w bardzo ciekawy sposób. Dychotomia była widoczna na każdym kroku. Żeby nie było, że ot tak to sobie wymyśliłam to przykładem potwierdzającym to zjawisko może być chociażby Ketra A i Ketra B albo postęp techniki idący w parze z upadkiem społecznym.
Komu polecam tę książkę? Chyba wszystkim. W szczególności osobom, które zastanawiają się jak świat będzie wyglądał za jakiś czas. Sądzę, że “2049” zmusi każdego czytelnika do refleksji i zastanowienia się dokąd prowadzi nas konsumpcyjny tryb życia, któremu ulegamy prawie na każdym kroku.